Blog, ktory wlasnie czytacie zajmuje sie tylko i wylacznie eko wakacjami. Ponizej przedstawiam ekologiczne farmy, agroturystyki itd., ktore zajmuja sie nie tylko wynajmem apartamentow lub pokoi, ale rowniez (czasem przede wszystkim) produkcja ekologicznych produktow. Wszystkie artykuly spozywcze posiadaja bio-certifikat, co daje gwarancje wysokiej jakosci. Wiecej informacji na temat ekologii w Toskanii znajdzie na drugim blogu: Eko Toskania (www.ekotoskania.blogspot.com), na ktorym opisuje osobiste doswiadczenia, obserwacje i przekazuje ciekawe informacje na temat eko-zycia.

niedziela, 29 stycznia 2012

Eko - Agroturystyka w Mugello

Wczoraj pojechalam zwiedzic Eko - Agroturystyke, z ktora Eko Toskania zaczyna wspolprace. Znajduje sie ona w rejonie Mugello, w czesci polnocnej Toskanii.


Stad jest blisko do Florencji, tylko 40 km : 20 km zwyklej drogi i 20 km autostrady. Oczywiscie mozna rowniez wybrac zwykla droge. Moze nawet i lepiej, gdyz na odcinku do Florencji (Barberino-Calenzano) bardzo czesto zdarzaja sie wypadki. Natomiast Anna - wlascicielka Agroturystyki poleca pociag. Wystarczy podjechac samochodem do Borgo San Lorenzo, zaparkowac na bezplatnym parkingu przy stacji i wsiasc do pociagu. Anna jest za pociagiem, gdyz mowi ze parkingi we Florencji sa platne i coraz drozsze. Poza tym by znalezc wolne miejsce krazy sie i krazy, czasem po kilka razy tymi samymi alejami. Obecnie pierwsza godzina parkingu w miescie kosztuje 2 euro, druga, trzecia i nastepne: 3 euro!! Natomiast pociag w obie strony kosztuje 6,20 euro. W ciagu 40 minut dojezdza do samego centrum miasta.  
Do Agroturystyki jest latwy dojazd, a to dzieki wielu oznaczeniom. Nie mozna sie zgubic. W pewnym momencie droga asfaltowa konczy sie i zaczyna droga piaszczysta. Juz z dala widac budynki Agroturystyki.


Przy drodze stoja ule. Wlasciciele zbieraja biologiczne miody: kasztanowy, akacjowy i wielokwiatowy. Produkty maja certyfikaty.


Juz na parkingu wita nas Pelo (tlum.Wlos) - pies wlascicieli. Po wlosku lagotto romagnolo, niestety nie znalazlam odpowiednika polskiego.


Rasa tych psow uzywana jest do zbierania trufli. Zreszta Pelo, ktory ma tylko rok, zostal juz przygotowany do szukania trufli. Jest bardzo dobrze wychowany. Uwielbia dzieci, ktore przyjezdzaja tu na wakacje, gdyz bawia sie z nim godzinami. Pelo przyjazni sie z kotami, ktorych jest tutaj bardzo wiele.


Agroturystyka posiada 8 oddzielnych mini-apartamentow. Sa to pokoje z lozkami malzenskimi oraz oddzielna lazienka. Apartamenty na dole maja oddzielne wejscia.


W wiekszych pokojach jest mozliwosc dostawienia dodatkowego lozka dla dziecka. Zreszta dzieci sa bardzo mile widziane. Specjalnie dla nich zbudowano domek na drzewie.


Jeden apartament jest duzy, z dwoma pokojami oraz lazienka. Jest tez jeden apartament calkowicie oddalony od pozostalych. Prowadza do niego schodki.

Wejscie do apartamentu oddalonego od pozostalych

Na parterze znajduje sie jadalnia, gdzie serwowane sa wszystkie posilki. Sniadanie wliczone jest w cene noclegu. Sklada sie z biologicznych produktow, rowniez tych wytwarzanych w Agroturystyce. Wlasciciel opowiedzial mi, ze serwowane jest typowe wloskie sniadanie, tj. na slodko. Czyli rogaliki, ciasta, dzem oraz oczywiscie kawa.


Na zyczenie wlasciciele moga przygotowac rowniez obiad oraz kolacje, wszystko rygorystycznie bio. A dla zorganizowanych grup proponuja kurs gotowania. To wspanialy pomysl na spedzenie czasu! Wakacje, wypoczynek, zwiedzanie miast, a potem poznanie toskanskiej kuchni.

Przed budynkiem stoja stoliczki, przy ktorych w piekne, sloneczne dni mozna zjesc, poczytac ksiazke lub poopalac sie. Jest tez grill.




















Na tylach Agroturystyki rozposciera sie przepiekny widok.


Dzieki tej Agroturystyce mozemy obcowac z natura. Wypoczynek gwarantowany. Jestesmy oddaleni od zgielku miasta.



Ja z wlascicielami Eko - Agroturystyki

A jesli zapragniemy zwiedzic okolice, mozemy pojechac do miasta Scarperia, Borgo San Lorenzo lub Ronta, w ktorej odbywaja sie swieta tortelli di patate (pierozkow z ziemniakami). "Wspinajac" sie w gory dojedziemy do Marradi, gdzie w pazdzierniku odbhywaja sie swieta kasztana. Tak jak wspomnialam wczesniej, blisko jest tez do Florencji. Oddalajac sie 2-3 km od Agroturystyki znajdziemy rowniez tory wyscigowe Mugello - jedne z najslawniejszych na calym swiecie.

Autodromo di Mugello

czwartek, 26 stycznia 2012

List otwarty do redaktorek naczelnych gazety Polska Gotuje


Szanowne Panie,
zwracam sie z prosba o wyjasnienie sprawy, ktora miala miejsce w Waszej redakcji.
W listopadzie 2011 roku poprzez osoby trzecie, tj. pania x pracujaca dla portalu Polska Gotuje, Wasza gazeta poprosila mnie o napisanie artykulu o Wenecji. Zgodnie z Waszymi dokladnymi wytycznymi zostal on napisany i oddany na poczatku grudnia 2011. Po niemalze calkowitym przeksztalceniu wrocil do mnie. Ze wzgledu na wymyslone zdania, stawiajace mnie w nienormalnej sytuacji (bo jak osoba uczulona na alkohol moze siedziec w lokalu gastronomicznym i popijac koktajl lub jak wegetarianka moze siedziec w restauracji i zajadac sie risotto z boczkiem) oraz calkowite zignorowanie uprzednich ustalen (zgodzilam sie napisac artykul pod warunkiem, ze nie bede reklamowac zadnych konkretnych lokali), artykul nie zostal przeze mnie zaakceptowany. Po jakims czasie nastapila nastepna korekta, a co za tym idzie moje natychmiastowe spostrzezenia oraz ponowne niezaakceptowanie artykulu. W takiej sytuacji poprosilam pania x o bezposrednie skontaktowanie mnie z gazeta. Mimo mojej prosby dopiero po tygodniu napisano do mnie tlumaczac, ze niezaakceptowany przeze mnie tekst poszedl do druku.
Uwazam za skandaliczne to, co mialo miejsce w Waszej redakcji. Przypisaliscie mi zdania, ktorych nigdy w zyciu nie wypowiedzialabym ani nie napisala (wszystkie wyjasnienia znajduja sie w korespondencji z pania x). Tuz przed premiera mojej drugiej ksiazki, ktora lada moment ukaze sie na rynku polskim postawiliscie mnie w bardzo bardzo zlym swietle. Moje nazwisko, ktore powoli zaczyna byc rozpoznawalne w mediach, poprzez jeden artykul napisany calkowicie nieodplatnie, zostalo na zawsze splamione. Wspolpracuje z wieloma redakcjami, ale w tym przypadku po raz pierwszy jestem zszokowana traktowaniem autorow, ktorzy za darmo wykonuja dla Was prace. Za jednym pociagnieciem udalo Wam sie zniszczyc reputacje osoby, ktora od bardzo wielu miesiecy ciezko na nia pracuje.
Zadam, by na lamach nastepnego numeru gazety Polska Gotuje pojawily sie pisemne i wyrazne przeprosiny za bezprawne uzycie mojego nazwiska do nieautoryzowanego przeze mnie artykulu. Jednoczesnie mam nadzieje, ze osoby bezposrednio odpowiedziale za zaistniala sytuacje zostana pociagniete do odpowiedzialnosci.
Niniejszym podaje do wiadomosci, ze list ten zostal opublikowany na wszystkich moich czterech portalach internetowych oraz jesli zaistenieje potrzeba zostanie przedstawiony prasie oraz telewizji na terenie Polski oraz Wloch.
Z powazaniem,
Aleksandra Seghi

sobota, 21 stycznia 2012

Oficjalny komunikat

Niniejszym komunikuje, ze z dniem wczorajszym zakonczylam wspolprace z Polska Gotuje. Na zawsze, bez odwolan.
Nie bede tolerowac zachowan, ktore mialy miejsce w tych dniach. Ciesze sie, ze istnieja blogi na ktorych mozna napisac, to co myslimy. Tak tez zamierzam zrobic.
W listopadzie zeszlego roku gazeta Polska Gotuje poprosila mnie, bym napisala artykul o Wenecji. Zgodzilam sie. Oczywiscie za darmo. W zamian poprosilam o napisanie moich danych, a w szczegolnosci adresow moich blogow. Potrzebne bylo rowniez zdjecie.
Przyszedl pierwszy mail, a w nim wskazowki, co ma zawierac artykul. Ok, pomyslalam. Choc jest to dziwne. Wspolpracuje z wieloma portalami oraz paroma gazetami i nikt jeszcze mi nie narzucal, co mam napisac. Ok. Zaznaczylam tylko, ze w moim tekscie nie bede reklamowac zadnych lokali.
Tekst byl gotowy w kilka dni. Po jakims czasie przychodzi artykul do akceptacji. Totalnie zmieniony. Z trudnoscia moglam znalezc oryginalne zdania.W dodatku jedna za druga reklama lokali oraz teksty w stylu: siedze (nazwa lokalu) i popijam napoj alkoholowy (wszyscy wiedza, ze mam alergie na alkohol) lub jestem w... i zajdam sie risotto z boczkiem (wszyscy wiedza, ze jestem wegetarianka). Pisze do nich, ze nie akceptuje, zeby poprawiali.
Po jakims czasie przysylaja poprawiony artykul. Z nazw lokali nie zrezygnowali, tekst tez praktycznie nie moj. To malo, obok czytam: Wlosi, podobnie jak Francuzi udaja ze nie znaja angielskiego. Rece same opadly.  Nigdy, przenigdy nie napisalabym czegos takiego.
Zdjecia mojego nie wklejono, bo od tego numeru juz nie bedzie zdjec autorow. Ale to nic. W danych o mnie napisano suche: filolog wloski, blogerka, autorka Smakow Toskanii. Niezbyt tego duzo, nie tak mialo byc.
Od razu napisalam, ze tekstu nie akceptuje a jesli wyjdzie w takiej formie, to prosze o skasowanie mojego nazwiska oraz danych. Bo ja sie pod nim nie podpisze.
Po tym glucha cisza. Wczoraj dostaje emaila, ze przepraszaja ale wszystko poszlo juz do druku.
Basta!
Kochani Blogerzy i Blogerki, nie dajmy sie wykorzystywac. Szanujmy sie, nie pozwolmy zeby ktos uzywal naszego nazwiska do swoich celow. Ma racje Iza  , ktora napisala: cenmy sie, a inni beda nas cenic.
W nastepnych numerze Polska Gotuje zadam pisemnych przeprosin. Mysle, ze chociaz tyle nalezy mi sie z ich strony.